To temat na tyle popularny, że każdy może szukać przyczyn we wszystkich możliwych źródłach, zaczynając od nietrafionych procesów rekrutacyjnych, przez źle dobrane systemy motywacyjne, po kryzys (czyt. brak) przywództwa. O tym nie będę pisać. Napiszę o trzech aspektach metody design thinking, które mogą mieć wpływ na zwiększenie zaangażowania w pracę.
Projekty celowe
Design thinking to metoda tworzenia nowych rozwiązań. Czyli, z założenia, nie używamy jej do rutynowych czynności (chyba, że je chcemy usprawnić). Większość osób nie pracuje w działach innowacji, a nawet jeśli, to i tak nie tworzy nowych produktów każdego dnia. Więc, w znakomitej większości przypadków, udział w projekcie prowadzonym metodą DT, jest już sam z siebie jakąś atrakcją, oderwaniem od codzienności.
Patrząc na doświadczenie jakie mamy w pracy zarówno z firmami jak i jednostkami administracji, nie widziałam i nie słyszałam jeszcze o znudzonym zespole. Jest to szczególnie zauważalne u osób, które zaczynają przygodę z design thinking. Warto więc wciągać w te projekty nowych i dać im szansę na aktywne zaangażowanie.
Dla ludzi, po ludzku
Sam fakt uczestniczenia w wyjątkowym procesie nie jest jednak jedyną wartością budującą zaangażowanie. Bo aktywnie uczestniczyć w procesie tworzenia to jedno, a dociągnąć projekt do wdrożenia to drugie. I tu z pomocą przychodzi samo sedno metody, czyli etap empatii i dobre zdefiniowanie wyzwania. Aktywne uczestnictwo członków zespołu w procesie poszukiwania niezaadresowanych potrzeb użytkowników, daje członkom zespołu głębokie zrozumienie czego tak naprawdę poszukujemy. A wspólne uzgodnienie wyzwania i połączenie potrzeb użytkowników z potrzebami firmy nadaje sensu ich działaniom. Uczestnicy takich projektów walczą o to, żeby nie pójść na skróty na kolejnych etapach wdrożenia i mają na popracie racjonalne argumenty pochodzące z przeprowadzonych badań. Doskonale wiedzą co chcą osiągnąć i po co.
Mniej gadania, więcej próbowania
Jeszcze jedna, może dosyć banalna, charakterystyka metody design thinking - zachęcanie do działania. Zamiast dyskutować, czy coś się sprawdzi czy nie, po prostu wypróbujmy to jak najszybciej, na małej grupie. Szukajmy bezustannie sposobów na to, jak moglibyśmy szybko przetestować dane rozwiązanie. Niby proste, a jednak często okazuje się to największym wyzwaniem. A czasem, o zgrozo!, procedury na to nie pozwalają, bo, żeby zrobić małą rzecz, trzeba wielu pieczątek na wielu szczeblach. Nie poddawajmy się jednak. Uczmy się jak zmieniać nasze organizacje na bardziej zwinne. I tak wszystkich nas to czeka, niezależnie od rozmiaru czy charakteru firmy. I to szybciej niż później!
Wracając do tych niezaangażowanych pracowników, to pamiętajmy, że problem dotyczy nas wszystkich i niech pierwszy rzuci kamieniem, ten, co bez grzechu. A gdybyście potrzebowali trochę dodatkowej motywacji to pamiętajcie też o design thinking.